poniedziałek, 31 lipca 2023

Zmiany

Po dwóch latach podchodzenia do sprawy, w końcu jest, że tak to określę,  urzędowo. Byliśmy w kilku studiach i w sklepach, daliśmy narysować sobie kilka szkiców w sensie, jak mogłaby wyglądać, ta nowa kuchnia. Tobi też malował w laptopie, ja nie mam nerwów do gier komputerowych, a planowanie kuchni czy ogólnie mebli to w sumie jest gra. 

Spotkaliśmy w ostatnich tygodniach różnych projektantów z różnymi cenami. Najdroższy projekt wyniósł ponad 30 000 euro, za kuchnię z drzewa klonowego, bo o takiej z drewna myśleliśmy, ale z powodów praktycznych rozmyśliliśmy się. Dziwimy się metodom handlowym. A przez przypadek trafiliśmy do sklepu z kuchniami, w którym projektuje miła pani w naszym mniej więcej wieku, która owy projekt wykonała wedle naszych życzeń i wyobrażeń, I to w ciągu 24 godzin i w rozsądnej cenie. 

W piątek podpisaliśmy zamówienie i wpłaciliśmy zaliczkę. 

Teraz potrzeba nam elektryka, hydraulika i malarza. Bo trzeba przełożyć trochę gniazdek elektrycznych, zmniejszyć i przesunąć kilkanaście cm kaloryfer, a na koniec pomalować ściany, po usunięciu starych kafelków i ściągnięciu starego sufitu. To jest trochę pracy, ale w porównaniu do tego, co nam proponował stolarz od ponad trzydziestotysięcznejkuchni, do której najlepiej byłoby zawalić stare i zbudować nowe, to jest pikuś do ogarnięcia. 



Na pierwszym zdjęciu uwolnione rury   kaloryfera i odbite pierwsze kafelki w celu stwierdzenia, jak latwo czy trudno to pójdzie, na drugim zajrzenie w sufit, na trzecim szafka stojąca teraz tam. Ujdzie. Trochę hamowałam Tobiego z dalszymi akcjami, bo by wszystko odkuł i zerwał na cito 😉




środa, 26 lipca 2023

Nowe szalochusty

Czy jak je nazwać. Wydrutowałam w ostatnich tygodniach. Moje tempo drutowania jest wolniejsze niż kiedyś było, pomimo długiego chorobowego. 

To jest ta mała chusta, drutowana z pamięci, wedle większej chusty jednej ze znajomych Suse, spotkanej w czerwcu na koncercie. Nadal nam w planie wydziergać taką większą, w spokojniejszym i pastelowym kolorze, do narzucania sobie na ramiona w chłodne wieczory. Ta jest z 10 deka wełny skarpetkowej, górny bok ma coś nieco ponad metr długości, i mogę te chustę trójkątem do przodu, czyli zakrywając dekolt,  zawiązać na karku. Jest mięciutka i lekko drapie, dokładnie tak, jak lubię. 



Drugą chusta to tworzywo sztuczne z serii: leżała włóczka,  tom ją wyrobiłam. Dlugosc ponad 2 metry. To jest 20 deko akrylu z polyakrylem, ale kiedyś spodobał mi się ten różowy kolor plus metal, do tego kosztowała drobne pieniądze, no i poddałam się. Ta chusta jest tylko miękka, ponoszę ile się da, a resztę się zobaczy. W każdym razie, fajnie się dziergala czy to do filmu, czy do audiobooka ( aktualnie na topie Scarlett O' Hara). 


A czemu to nie mogę załadować zdjęcia na ludziu?? Takie fiksy faksy kiedyś blox robił,  I trzeba było z racji możliwości wklejania zdjęć do bloga, nowy blox na gazecie zakładać. 



Acha, trzeba było opłotkami iść i załadować zdjęcie. 

Co poza tym. Zdecydowaliśmy się na nową kuchnię, bo Tobi bez zmywarki żyć nie umie. Ja umię, i zmywanie dla mnie to medytacja, ale skoro ma być wygodniej i oszczędniej, to niech będzie. Pochodziliśmy po studiach i mamy dwie faworytki w sensie projektantki i samej kuchni. W piątek dogadamy ostatnie szczegóły i idziemy na całość. Malarza już namy, hydraulika jeszcze szukamy. 

Pracowo tak, ze przerwałam to wdrażanie do pracy na moim starym oddziale, bo po co wtorek samo i popsuć nowe kolano plus to drugie, które jeszcze się trzyma jak może, I tak to chce jak najdłużej. Mój szef szuka mi nowego zajęcia w szpitalu, w poniedziałek miał mi zadzwonić, po tym, jak miał rozmawiać z inną dyrektorką, czego nie zrobił, a dzisiaj miał ostatni dzień przed urlopem, no i tyle znaczą obiecanki- cacanki. Ja nadal na chorobowym, mogłabym już dawno gdzieś pracować, oprócz na moim starym oddziale, ale jak on się nie rusza i widocznie ma wystarczająco personelu, którego oczywiście nie ma, to mi wsio rybka. 


Nawiązując do poprzedniego wpisu 🙃 czyli gdzie pieski mile czy niechętnie widziane. Chroniąc się przed deszczem w poniedziałek wieczorem, podczas spaceru, schroniliśmy się do właściwie w ten dzień zamkniętej knajpy, gdzie właściciel nie tylko chętnie powitał Mirkę, ale i z barku specjalnie dla niepijacych piwa piesków, ma schowane dla nich smaczki 🐕‍🦺

środa, 19 lipca 2023

Wakacyjnie

 


Ściągnięte z Facebooka 🙃



czwartek, 13 lipca 2023

Dzieciarnia 😃

Nie własna, a taka prawdziwa.
Spotkaliśmy na spacerze z mamą tę murzyńską dziewuszkę, co ją miałam na kolanach w kwietniu, ma już 6 miesięcy i od ostatniego spotkania urosła jak nie wiem co. 


Z nimi spacerowała jeszcze jedna inna mama że swoją trzymiesięczną córeczką.  


U sąsiadów też nowe dziecko, ale to już 9- letni chłopiec, mają go od dwóch tygodni. Tobi zdążył go poznać na samym początku, ja dzisiaj w niefortunnej sytuacji. Wracałam z porannego spaceru z Mirką,  przez nasz duży parking przy ulicy, na którym jakiś nieznany mi chłopiec kręcił piruety na rowerze, aż upadł i zaczął płakać. Obtarł sobie łokieć,  ale płakał chyba więcej na sam widok krwi. No tom go pozbierała i spytała, czy nazywa się Jason i mieszka u Torstena i Tilo. Potwierdził. Rower niestety się pokrzywił w przednim kole i nie dał się pchać, więc ja nioslam ten rower za ramę, a Jason prowadził Mirkę na smyczy do naszych domów. Mieszkamy od siebie 20 metrów na skos. 
Torsten i Tilo wychowali już 6 dzieci jako rodzina zastępcza, ostatni, który przybył do nich jako przedszkolak, skończył w międzyczasie 19 lat i się wyprowadził, ale że pomimo często wpada do domu, to tym dwojga nieco za cicho i pusto było, i zdecydowali się na wzięcie kolejnego dziecka. 

środa, 12 lipca 2023

Od wczoraj

mam nowy telefon, opłaciło się rok temu założone ubezpieczenie na takowy sprzęt. Dzisiaj dokończyłam urządzenie telefonu, bo niestety nie dało się uratować danych z poprzedniego. Konkretnie kontaktów, ale to jedyne ważne mi informacje, i będąc starej daty 🙃 wszystkie numery telefonów mam w notesie, zapisane własną ręką, i tutaj nic nie ginie. Zdjęcia z telefonu ładuje regularnie do albumu w komputerze, na osobny dysk. Tak więc, strat nie było, jako takich, i w sumie w ciągu dwóch godzin załadowałam wszelkie potrzebne mi aplikacje i wszystko gra. 
Do tego dałam radę skomentować u Luci, najpierw nie logowało,  potem komentarz wskoczył, nie wiem jak, ale działa. Następna próba u Artdeko, bo ona też wordpressowa. 
Tak właśnie sobie myślę, jak to drzewiej bywało, z moim pierwszym telefonem komórkowym, zanim go ogarnęłam, bo wtedy to prawie książki jako instrukcje obsługi były. Moja pierwsza komórka to był Sagem z taką małą wystająca antenką i klapką do zamykania klawiatury. 
A teraz w sumie nic, kartka z objaśnieniem, gdzie co- znaczy włączanie, ciszej i głośniej, i w sumie wszystko samo się ustawia. 
Jedyne, co tam konkretnego stało, to gdzie, znaczy w jakiej kolejności, włożyć karty sim, jako pierwszą i drugą,  żeby poprawnie pokazywało na ekranie. Ja mam drugą kartę z vodafone na zagraniczne telefonowanie, bo kiedyś było taniej niż używanie do tego mojego właściwego operatora. 

W pracy absolwowalam 5 dyżurów po 2 godziny, zajęta w sumie rozkładaniem leków, czasami do dzwonków, czy pomóc przy cięższych pacjentach i powiedzmy tak, lekko nie ma, a problem z kucaniem spory. Na drugi tydzień mam kolejna rozmowę z dyrektorem, i gramy w otwarte karty, ja nie widzę się na tym ogromnym i mega ciężkim oddziale.  

Pogoda daje nam popalic, wczoraj 32 stopnie wieczorem, po zachodzić słońca temperatura spada do nieco ponad 20. Burza jakoś nas omija, widzieliśmy wczoraj oddalone błyskawice. 


Mirka miała w zeszłym tygodniu rozwolnienie z obżerania się, postawiliśmy się do pionu i dajemy wyłącznie suchą karmę, na którą ona kręci nosem, ale jak nie je, to znaczy nie jest aż tak głodna, a rezerwy ma spore 😉 upał też jej dokucza, i dopiero wieczorem spacerujemy. 


czwartek, 6 lipca 2023

Zaczęłam pracować.

Od poniedziałku po 2 godziny dziennie, znaczy nocnie. Przychodzę krótko po wpół do ósmej wieczorem, i krótko po wpół do dziesiątej kończę moją "szychtę". W tym czasie słucham raportu z dyżuru popołudniowego, rozkładam leki i czasami idę do dzwonka. I tak do 15- go, potem 2 tygodnie po 4 godziny, potem 6 i się zobaczy. Na dłuższą metę stary oddział nie nadaje się na moje bolączki, i 18 lipca mam kolejna rozmowę z naszym szefem, jak i gdzie na być dalej. Alkoholicy, multimodalna terapia przeciwbólową, czy klinika dzienna, ciekawa jestem, co mi zaproponuje. 

Pol roku mnie w pracy nie bylo, dużo się zmieniło, parę starych koleżanek z leasingu jeszcze jest. Nowi startują, w sensie, że z końcem miesiąca mają ostatnie egzaminu, dyplomy, i już stoją w grafiku z dyżurami od sierpnia. Czyli jak stare polskie przysłowie to trafnie określa, jeszcze Maciek w dupie, a już mu kaszę studzą 😉 Sabine widzi resztę lekko, Jastin obawia się praktycznego. Ale bądźmy dobrej myśli. Tak na wszelki wypadek, oboje zaszczepiłam w kierunku umowy o pracę i zarobków, w sensie, że oni nie muszą koniecznie pracować w szpitalu, bo pracę dostaną wszędzie, ale szpital ich potrzebuje i to koniecznie, tak więc, niech nie dadzą się spławić jakimiś drobnymi pieniędzmi. No ko 

Oddział nam malują. Szary to nowa gama wesołych kolorów... 



A takie grzyby dostanę jutro od sąsiada.