Ja, moje druty, wełna, książki, praca, rodzina w sensie ślubnego chłopa i Mirki jako psa, plus oczywiście syn i synowa, znajomi, przyjaciele, ludzie przypadkowo spotkani na drodze życia, a wszystko to działo się do wiosny 2024 na dolnosaksońskiej prowincji, a teraz w gminie targowej nad Menem w Górnej Frankonii.
poniedziałek, 30 kwietnia 2018
niedziela, 29 kwietnia 2018
2018-15
Czyli cuda sie zdarzaja ;)
Bowiem wczoraj na dyzurze dokonczylam dziergac skarpetki!
Welna przywieziona z Dortmundu z targów Creativa. Jako, ze cieniowana, sa to zwyklaki bez wzoru.
W pracy nadal regula maksymalnie 40 pacjentów na calym pietrze, ja mialam 18, Korina tez, do obracania i pampersowania mamy kilku, z czego dwoje bardzo ciezkich i niekooperatywnych. W sumie luzik.
Jak sobie pomysle o tym limicie pieluchomajtek w Polsce dla niepelnosprawnych, ze wychodzi 3 na 24 godziny... ja na weekend zamówilam dwa kartony po 80 sztuk, czyli 160, tyle oczywiscie nie zuzyjemy, ale od tego przybytku glowa nie boli. W noc tylko zmieniamy pampersy dwa razy rutynowo, a jak trzeba czesciej, to i czesciej to robimy, boi tak miedzy Bogiem a Prawda, co obloznie chorzy czy niepelnosprawni maja wiele z zycia, zeby jeszcze z mokra dupa ich zostawic lezec? Teraz zbliza sie lato, pampersy te klejone sa z folia, toz to w trymiga robi sie tam z samego potu wilgotno, i dupa sie odparza u niektórych nawet bardzo szybko. To te zielone sa. Na dole mam te pieluchomajtki, one maja jakas inna kkonstrukcje bez widocznej folii, ale nadaja sie raczej dla chodzacych, lezacym trudno je ubrac czasami.
Ranna rozdawajka, minimalna ilosc kroplówek. Firma w Chinach nadal produkuje male ilosci czegos tam do Piprilu, wiec Piprilu njet. Szef sie zdziwil, co ja wszystko badam w necie ;)
Giniemy w zóltym pyle. Kasztany kwitna na potege, czekam na rzepak i iglaki, te produkuja szczególnie wiele pylu.
Moje okna...
Kasztan w sasiedztwie.
Pyl osiada wszedzie.
Moje auto identycznie wyglada...
W basenie juz woda, a dozorcy juz sie opalaja.
Bzy na starym miescie.
Tak wiec od jutra biore sie ponownie za okna, parapety, gzymsy. Firanki na dole wypralam i wyprasowalam w piatek jeszcze poprzedniego tygodnia, tak wiec teraz bedzie mniej pracy. Tego pylu kwiatowego z roku na rok mamy coraz wiecej, loguiczne, wszystkie drzewa rosna, a w tym roku rzepak tez na blizszych domostwach polach rosnie. Ktos kiedys wyprowadzil sie z naszej miejscowosci, bo mu bylo za zielono i za duzo drzew... ;) fakt, przyrody i zieleni to my mamy po kokardke :D
Bowiem wczoraj na dyzurze dokonczylam dziergac skarpetki!
Welna przywieziona z Dortmundu z targów Creativa. Jako, ze cieniowana, sa to zwyklaki bez wzoru.
W pracy nadal regula maksymalnie 40 pacjentów na calym pietrze, ja mialam 18, Korina tez, do obracania i pampersowania mamy kilku, z czego dwoje bardzo ciezkich i niekooperatywnych. W sumie luzik.
Jak sobie pomysle o tym limicie pieluchomajtek w Polsce dla niepelnosprawnych, ze wychodzi 3 na 24 godziny... ja na weekend zamówilam dwa kartony po 80 sztuk, czyli 160, tyle oczywiscie nie zuzyjemy, ale od tego przybytku glowa nie boli. W noc tylko zmieniamy pampersy dwa razy rutynowo, a jak trzeba czesciej, to i czesciej to robimy, boi tak miedzy Bogiem a Prawda, co obloznie chorzy czy niepelnosprawni maja wiele z zycia, zeby jeszcze z mokra dupa ich zostawic lezec? Teraz zbliza sie lato, pampersy te klejone sa z folia, toz to w trymiga robi sie tam z samego potu wilgotno, i dupa sie odparza u niektórych nawet bardzo szybko. To te zielone sa. Na dole mam te pieluchomajtki, one maja jakas inna kkonstrukcje bez widocznej folii, ale nadaja sie raczej dla chodzacych, lezacym trudno je ubrac czasami.
Ranna rozdawajka, minimalna ilosc kroplówek. Firma w Chinach nadal produkuje male ilosci czegos tam do Piprilu, wiec Piprilu njet. Szef sie zdziwil, co ja wszystko badam w necie ;)
Giniemy w zóltym pyle. Kasztany kwitna na potege, czekam na rzepak i iglaki, te produkuja szczególnie wiele pylu.
Moje okna...
Kasztan w sasiedztwie.
Pyl osiada wszedzie.
Moje auto identycznie wyglada...
W basenie juz woda, a dozorcy juz sie opalaja.
Bzy na starym miescie.
Tak wiec od jutra biore sie ponownie za okna, parapety, gzymsy. Firanki na dole wypralam i wyprasowalam w piatek jeszcze poprzedniego tygodnia, tak wiec teraz bedzie mniej pracy. Tego pylu kwiatowego z roku na rok mamy coraz wiecej, loguiczne, wszystkie drzewa rosna, a w tym roku rzepak tez na blizszych domostwach polach rosnie. Ktos kiedys wyprowadzil sie z naszej miejscowosci, bo mu bylo za zielono i za duzo drzew... ;) fakt, przyrody i zieleni to my mamy po kokardke :D
sobota, 28 kwietnia 2018
2 dni temu w drodze do pracy
Miejscami byly i dwie tecze, i takie perfekcyjne, zamykajace sie. Bylam tez bardzo blisko zludzenia, ze widze poczatek teczy na lace. Niestety z jadacego auta ciezko fotografowac, a nawet sie nie powinno, wiec fotka dopiero z parkingu pod Kauflandem.
Poza tym giniemy w zoltym pyle- kwiatowym- bo wszystko kwitnie na potege, a rzepak i drzewa iglase jeszcze w kolejce do kwitniecia stoja. Bedzie zabawa.
W pracy Chinczycy znowu cos zawalili i nie ma na rynku piperacyliny, czyli mam mniej antybiotyków w kroplówkach z serii tych 3x na dobe;) w zamian pacjenci dostaja cefuroxim, a to daje sie tylko raz dziennie.
Poza tym, z powodu brakujacego personelu, zmniejszono nam liczbe lózek/ pacjentów do maksymalnie 40, do 1 maja wlacznie. Dzisiaj rano bylo juz 38, bo na moja internistyczna strone doszlo w nocy troje. jestem ciekawa, jak dlugo to naprawde potrwa z tymi 40, ale ponoc i naprawde przyjmuja do szpitala tylko pacjentów umówionych.
Tak wiec spedzilam ostatni dyzur przy poczatkowo szesnastu na mojej stronie, z czego jedna pacjentka jeszcze przed dziewiata posla do domu (problemy logistyczne w transportach w Czerwonym Krzyzu), zakonczylam z osiemnastoma, przeczytalam ponad sto stron Agathy Christie "Dinner for two" i zalowalam, ze drutów ze soba nie wzielam...
A szperajac w necie, znalazlam to:
Nio ;)
czwartek, 26 kwietnia 2018
Fejsbukowa przypominajka
przypomniala mi, ze 4 lata temu, akurat zaczynalam moja rehabilitacje w Bad Nauheim, i duzo cwiczylam ucho, takze w samotnosci mojego pokoiku przy komputerze. Tam byl taki specjalny program, który potem sprawilam sobie i do domu. Jakie to bylo wtedy wszystko jeszcze trudne, dzisiaj az do nie uwierzenia. W miedzyczasie moje elektroniczne ucho odwala calkiem spory kawal roboty, i dominuje zdecydowanie nad tym jeszcze slyszacym (przy pomocy aparatu sluchowego) uchem.
W pracy od wczoraj jestem... trafilam na interne. O, fajnie bedzie, pomyslalam sobie. I byloby. Na druga strone trafila juz 2 dni temu moja mloda chorwacka kolezanka, i tam byla zalamka. Pól nocy chyba spedzilam z nia, zalamujac rece, opadajac cycki i majtki, nad jedna plukanka urologiczna, która nie dzialala i koniec. Urolog o pólnocy wpadl jak po ogien, wymienil cewnik, i poszol, a za chwile ten sam cyrk. A Lucija, mloda, taka z tego sortu bojacego sie, no to i dzwonilam do urologa i przed, i po, i w trakcie. W koncu ustalilismy, ze to wszystko nie ma sensu, urolog kazal odlaczyc plukanie, cewnik pozostawic, pacjent mial zdecydowanie wytamponowany pecherz, co oznacza istnienie w nim duzego skrzepu, który trzeba usunac poprzez cystoskopie. Mial to zrobic dzisiaj rano, o drugiej w nocy nie mial widac ochoty. I tak przeszedl dyzur. Do intensywnej pielegnacji mamy niewielu pacjentów, czyli moje biedne ramiona nie nadzwigaja sie.
W pracy od wczoraj jestem... trafilam na interne. O, fajnie bedzie, pomyslalam sobie. I byloby. Na druga strone trafila juz 2 dni temu moja mloda chorwacka kolezanka, i tam byla zalamka. Pól nocy chyba spedzilam z nia, zalamujac rece, opadajac cycki i majtki, nad jedna plukanka urologiczna, która nie dzialala i koniec. Urolog o pólnocy wpadl jak po ogien, wymienil cewnik, i poszol, a za chwile ten sam cyrk. A Lucija, mloda, taka z tego sortu bojacego sie, no to i dzwonilam do urologa i przed, i po, i w trakcie. W koncu ustalilismy, ze to wszystko nie ma sensu, urolog kazal odlaczyc plukanie, cewnik pozostawic, pacjent mial zdecydowanie wytamponowany pecherz, co oznacza istnienie w nim duzego skrzepu, który trzeba usunac poprzez cystoskopie. Mial to zrobic dzisiaj rano, o drugiej w nocy nie mial widac ochoty. I tak przeszedl dyzur. Do intensywnej pielegnacji mamy niewielu pacjentów, czyli moje biedne ramiona nie nadzwigaja sie.
wtorek, 24 kwietnia 2018
Mój bez
Dzisiaj.
Pachnie oblednie. Mam jakis szczególnie wczesny sort.
Spacer z Mirka. Ten odcinek szczególnie jej sie podoba.
Po drodzie rozmaite kwiatki.
Kasztany zaczynaja tez juz kwitnac. To jest tu, gdzie moja mama chodzi na te dzienna pielegnacje.
Stary cmentarz zaraz obok. To sa groby jenców wojennych.
Motyw powtarzajacy sie.
Kilka starych grobów.
Kaplica cmentarna z 1902 roku, nie uzywana juz. Ktos pomalowal stara furtke na cmentarz.
Obok "owieczka", fajna sprawa, niestety mam za duzy spad w ogrodzie, a najbardziej interesowaloby mnie koszenie tej górki.
Mirka niechetna sesji zdjeciowej.
Blizej domu, wiecej entuzjazmu.
Mirka wiosennie ;)
Na temat dziennej pielegnacji; mama byla juz dwa razy, pierwszy raz byl dla niej nieco dziwny, drugi juz jej sie spodobal, a o trzecim razie juz mówi- i zaczyna sie zbierac, wykladac ubranie itp. juz dni wczesniej. Optymalnie jest, ze zna tam kilka osób opiekujacych sie. Tak wiec i strach przed nieznanym mniejszy- i glowy nie urywaja. Niestety jej demencja postepuje, i czasami ma takie wstawki, ze normalnie dech zapiera. Potem znowu jakos dziala.
Pachnie oblednie. Mam jakis szczególnie wczesny sort.
Spacer z Mirka. Ten odcinek szczególnie jej sie podoba.
Po drodzie rozmaite kwiatki.
Kasztany zaczynaja tez juz kwitnac. To jest tu, gdzie moja mama chodzi na te dzienna pielegnacje.
Stary cmentarz zaraz obok. To sa groby jenców wojennych.
Motyw powtarzajacy sie.
Kilka starych grobów.
Kaplica cmentarna z 1902 roku, nie uzywana juz. Ktos pomalowal stara furtke na cmentarz.
Obok "owieczka", fajna sprawa, niestety mam za duzy spad w ogrodzie, a najbardziej interesowaloby mnie koszenie tej górki.
Mirka niechetna sesji zdjeciowej.
Blizej domu, wiecej entuzjazmu.
Mirka wiosennie ;)
Na temat dziennej pielegnacji; mama byla juz dwa razy, pierwszy raz byl dla niej nieco dziwny, drugi juz jej sie spodobal, a o trzecim razie juz mówi- i zaczyna sie zbierac, wykladac ubranie itp. juz dni wczesniej. Optymalnie jest, ze zna tam kilka osób opiekujacych sie. Tak wiec i strach przed nieznanym mniejszy- i glowy nie urywaja. Niestety jej demencja postepuje, i czasami ma takie wstawki, ze normalnie dech zapiera. Potem znowu jakos dziala.
sobota, 21 kwietnia 2018
Szparagi i chrabaszcze na wiosne
Do jedzenia. Ja preferuje szparagi, z sosem holenderskim, niestety mlodych ziemniaków jeszcze nie ma... taka byla moja oddzialowa kolacja we wtorek wieczorem. Do tego piekna pogoda, cieplo od kilku dni. Czasami wrecz upalnie. W czwartek i w piatek zrezygnowalam z popoludniowego spaceru z Mirka, bo po prostu za upalnie bylo- poczekalysmy do po kolacji. Dzisiaj bylo juz chlodniej, ale caly czas od poludnia ponad 20 stopni.
Mirka przezyla cala i zdrowa kapiel w balijce, przed garazem! Ale trzeba bylo zmyc zimowy brud.
Wysyp chrabaszczy, nawet u mnie w ogrodzie. Mirka lapie i pozera, do tej pory na spacerach, teraz dotarly i do nas do ogrodu. Szczególnie wieczorem, tak przed dziewiata, gdy ona wychodzi na ostatnie sikanie, trudno ja zagnac do domu, bo jak tu odejsc od pysznego latajacego bialka ;)
Ludzie w ostatnim tygodniu fotografowali pierwsze chrabaszcze i wysylali zdjecia do lokalnej gazety- ja nie mialam szans, bo Mirka od razu zre, przed zrobieniem zdjecia. I jak tak dalej pójdzie, to zezre wszystkie chrabaszcze w poludniowo- wschodniej Dolnej Saksonii ;)
Faktycznie bardzo duzo, co roku coraz wiecej tych chrabaszczy, obijaja sie o czlowieka w locie. Dzisiaj rano Mirka pociagnela mnie na miasto, ona ma takie regularne obchody, i tam tez lezaly padniete, na glównej ulicy, chmary chrabaszczy, takze na schodkach do domu kultury, czego do tej pory nie bywalo.
Jutro swieto kwitnacych czeresni, na udzial w festynie nie mam ochoty, bo to zawsze jedno i to samo, do tego tysiace aut, i brak miejsca do parkowania. Ale przejechac sie alejka z kwitnacymi drzewami, wzdluz sadów czeresniowych i wisniowych, to mam wielka ochote, bo naprawde slicznie to wyglada.
Ciocia Agata te uchole przyslala ;)
Tato pracuje w ogródku. Groch juz wyszedl.
Krajobraz bez debu ;)
Nasza czeresniowisnia.
Z wiadomosci ciekawych, przeglad ostatniej prasy:
Jako, ze jest temat obowiazkowych badan kierowców po 60- tym roku zycia. W Niemczech móglby byc to niezly samopbój, bo skoro ktos w wieku 61 lat np nie nadaje sie do kierowania autem, to do pracy tez chyba juz nie? A tu wiek emerytalny 67 lat. Komunikacja publiczna odpada na prowincji, ja mam do pracy 22 ki,lometry, i zero, ZERO szans na dojazd autobusem, bo taki autobus nie jezdzi, ot po prostu, bo to inny powiat, a to wtedy jak zagranica, ba! jakby inny kontynent ;D
Ale ze dopatrzyli sie zdolnosci jazdy u gluchych, to respekt. W Niemczech jakis czas temu byl proces, gluchy sadzil sie o odebrane mu z powodu gluchoty prawo jazdy, i sad przyznal mu racje, prawko dostal z powrotem. Gluchota nie jest przeciwwskazaniem do jazdy autem. Notabene daltonizm tez nie.
Mirka przezyla cala i zdrowa kapiel w balijce, przed garazem! Ale trzeba bylo zmyc zimowy brud.
Wysyp chrabaszczy, nawet u mnie w ogrodzie. Mirka lapie i pozera, do tej pory na spacerach, teraz dotarly i do nas do ogrodu. Szczególnie wieczorem, tak przed dziewiata, gdy ona wychodzi na ostatnie sikanie, trudno ja zagnac do domu, bo jak tu odejsc od pysznego latajacego bialka ;)
Ludzie w ostatnim tygodniu fotografowali pierwsze chrabaszcze i wysylali zdjecia do lokalnej gazety- ja nie mialam szans, bo Mirka od razu zre, przed zrobieniem zdjecia. I jak tak dalej pójdzie, to zezre wszystkie chrabaszcze w poludniowo- wschodniej Dolnej Saksonii ;)
Faktycznie bardzo duzo, co roku coraz wiecej tych chrabaszczy, obijaja sie o czlowieka w locie. Dzisiaj rano Mirka pociagnela mnie na miasto, ona ma takie regularne obchody, i tam tez lezaly padniete, na glównej ulicy, chmary chrabaszczy, takze na schodkach do domu kultury, czego do tej pory nie bywalo.
Jutro swieto kwitnacych czeresni, na udzial w festynie nie mam ochoty, bo to zawsze jedno i to samo, do tego tysiace aut, i brak miejsca do parkowania. Ale przejechac sie alejka z kwitnacymi drzewami, wzdluz sadów czeresniowych i wisniowych, to mam wielka ochote, bo naprawde slicznie to wyglada.
Ciocia Agata te uchole przyslala ;)
Tato pracuje w ogródku. Groch juz wyszedl.
Krajobraz bez debu ;)
Nasza czeresniowisnia.
Z wiadomosci ciekawych, przeglad ostatniej prasy:
Jako, ze jest temat obowiazkowych badan kierowców po 60- tym roku zycia. W Niemczech móglby byc to niezly samopbój, bo skoro ktos w wieku 61 lat np nie nadaje sie do kierowania autem, to do pracy tez chyba juz nie? A tu wiek emerytalny 67 lat. Komunikacja publiczna odpada na prowincji, ja mam do pracy 22 ki,lometry, i zero, ZERO szans na dojazd autobusem, bo taki autobus nie jezdzi, ot po prostu, bo to inny powiat, a to wtedy jak zagranica, ba! jakby inny kontynent ;D
Ale ze dopatrzyli sie zdolnosci jazdy u gluchych, to respekt. W Niemczech jakis czas temu byl proces, gluchy sadzil sie o odebrane mu z powodu gluchoty prawo jazdy, i sad przyznal mu racje, prawko dostal z powrotem. Gluchota nie jest przeciwwskazaniem do jazdy autem. Notabene daltonizm tez nie.
wtorek, 17 kwietnia 2018
Dzisiaj idziemy na kolacje
z kolezankami i kolegami z oddzialu. Wlasciwie chodzimy tylko w okresie bozonarodzeniowym, jak chyba wszyscy pracujacy w jakichs firmach, a teraz Dagmar wymyslila cos w sensie kolacji wielkanocnej. Fajny pomysl :)
W pracy bylo calkiem do rzeczy, nie nudzilam sie co prawda, ale nie musialam stawac na rekach czy robic gwiazdy w rozkroku. Kilka dementnych pacjentów, z czego dwóch agresywnych, kilka do obracania- na obu stronach oddzialu, Korina taka, ze ino do rany przylóz, co mnie bardzo cieszy, bo mozna na serio inaczej, jak widac. To chyba ma caly czas zwiazek z jej wnuczkiem, który lezal na oddziale dwa miesiace temu.
Z dziwnych spotkan trzeciego stopnia w pracy, tym razem byla mloda kobieta, jedna z tych azylantek, z bólem brzucha. Podejrzenie o wyrostek. Jako, ze powiedziala o silnym krwawieniu miesiaczkowym, miala miec konsylium ginekologiczne. Oczywiscie nie odbylo sie juz w piatek wieczorem, chociaz pacjentka twierdzila, ze byla u ginekologa, a raczej ginekolog u niej. Na czteroosobowej sali z latarka, czy jak? Cos mi sie to nie widzialo, do tego gin zostawil by papierek ze swoimi przemysleniami na temat, czyli co jej jest, po drugie, kazdy dochodzacy na konsylium obcy lekarz nie da sie nie zauwazyc w dyzurce, bo pyta o akta pacjentki, gdzie lezy, czy powiedzial by mi, ze ja bierze na góre (na drugim pietrze jest praktyka ginekologiczna). A tu nic z tych rzeczy. Pacjentka poprosila mnie jedynie o podpaski, to jej dalam, i to bylo wszystko na noc.Na drugi dzien sie okazalo, ze w nocy poronila, nie wiadomo, który tydzien czy miesiac, bo zawinela poronione w lignine i wyrzucila do smieci, czyli do niebieskiego worka, i poszla dalej spac. My, znaczy ja i Korina, na to poronione dorzucalysmy co i raz jakiegos posikanego pampersa, rano worek wystawilam do odbioru i to wszystko. Jak tak sobie na drugi wieczór pomyslalysmy, ze my tak cala noc kolo tego poronionego chodzilysmy, to jakos tak wlosy na karku sie jeza, no niech cie pieron strzeli mloda damo, ale inne kraje, inne zwyczaje widac. Teraz jedynie jeszcze chlopy paracujacy przy sortowaniu smieci na tasmie moga przezyc swój szok, jak z worka wypadnie nie wiadomo jakie duze, bedzie policja, dochodzenie, a oni beda mieli reszte dnia wolnego.
Krwi na weekend jako takiej nie bylo, jedynie PPSB , z którym do tej pory nie mialam praktycznego doswiadczenia, znalam jedynie z doksztalcania zawodowego. My prawie co roku mamy doksztalcanie w temacie transfuzji, jedno i to samo do znudzenia- ale mimo wszystko, krew transfunduje tylko i wylacznie lekarz... -a wiec tym razem na scene wszedl PPSB, to sa faktory krzepliwosci, dokladnie 4 sztuki, produnkt ludzki sproszkowany, czyli tez wiele kodów do udokumentowania inaklejek do wklejenia. Okazalo sie, ze starszy pan mial krwiaka podtwardówkowego od dwóch dni, bo tyle trwalo, zanim zdecydowal sie isc do szpitala po upadku na glowe. Do tego bral regularnie markumar rozcienczajacy krew, bo w swoim bardzo podeszlym wieku mial tez kompletna arytmie serca z migotaniem przedsionków. Tak wiec mialam okazje zobaczyc 7 buteleczek PPSB w akcji, normalnie te faktory podawane sa na oddziale intensywnej terapii badz podczas operacji, czyli tam, gdzie mnie nie ma. Jako, ze trzeba bylo szybko dzialac, dostal je z buta na oddziale, po czym przetransportowano go do specjalistycznej kliniki w celu operacji.
Na sobote zameldowalam sie na kurs pod tytulem: starzenie sie w pracy zawodowej, niestety odwolano z powodu malej liczby zgloszen, chyba cena odstraszala, 56 plus 10 euro dodatkowo za materialy. Hm.
Za to w lipcu, ide na pierwszy rzut z doksztalcania zawodowego, czyli tez nieplatnego, pod tytulem: trening deeskalacyjny. Zrobili go z mojego powodu, po tym, jak mnie rok temu ta zwawa 90- latka z niebozebna demencja laska przezegnala, ze az na zwolnienie lekarskie z porzadnymi siniakami poszlam.
U nas takze duzo wiosennych kfiatków ;) @Pantera, ale dzisiaj rano ten widok wpadl mi w oko, stary cmentarz, juz wlasciwie park, w poblizu osrodka dziennej pielegnacji, gdzie chodzi moja mama, a ja dzisiaj poszlam uregulowac dokumentacje i rózne papiery na temat.
W pracy bylo calkiem do rzeczy, nie nudzilam sie co prawda, ale nie musialam stawac na rekach czy robic gwiazdy w rozkroku. Kilka dementnych pacjentów, z czego dwóch agresywnych, kilka do obracania- na obu stronach oddzialu, Korina taka, ze ino do rany przylóz, co mnie bardzo cieszy, bo mozna na serio inaczej, jak widac. To chyba ma caly czas zwiazek z jej wnuczkiem, który lezal na oddziale dwa miesiace temu.
Z dziwnych spotkan trzeciego stopnia w pracy, tym razem byla mloda kobieta, jedna z tych azylantek, z bólem brzucha. Podejrzenie o wyrostek. Jako, ze powiedziala o silnym krwawieniu miesiaczkowym, miala miec konsylium ginekologiczne. Oczywiscie nie odbylo sie juz w piatek wieczorem, chociaz pacjentka twierdzila, ze byla u ginekologa, a raczej ginekolog u niej. Na czteroosobowej sali z latarka, czy jak? Cos mi sie to nie widzialo, do tego gin zostawil by papierek ze swoimi przemysleniami na temat, czyli co jej jest, po drugie, kazdy dochodzacy na konsylium obcy lekarz nie da sie nie zauwazyc w dyzurce, bo pyta o akta pacjentki, gdzie lezy, czy powiedzial by mi, ze ja bierze na góre (na drugim pietrze jest praktyka ginekologiczna). A tu nic z tych rzeczy. Pacjentka poprosila mnie jedynie o podpaski, to jej dalam, i to bylo wszystko na noc.Na drugi dzien sie okazalo, ze w nocy poronila, nie wiadomo, który tydzien czy miesiac, bo zawinela poronione w lignine i wyrzucila do smieci, czyli do niebieskiego worka, i poszla dalej spac. My, znaczy ja i Korina, na to poronione dorzucalysmy co i raz jakiegos posikanego pampersa, rano worek wystawilam do odbioru i to wszystko. Jak tak sobie na drugi wieczór pomyslalysmy, ze my tak cala noc kolo tego poronionego chodzilysmy, to jakos tak wlosy na karku sie jeza, no niech cie pieron strzeli mloda damo, ale inne kraje, inne zwyczaje widac. Teraz jedynie jeszcze chlopy paracujacy przy sortowaniu smieci na tasmie moga przezyc swój szok, jak z worka wypadnie nie wiadomo jakie duze, bedzie policja, dochodzenie, a oni beda mieli reszte dnia wolnego.
Krwi na weekend jako takiej nie bylo, jedynie PPSB , z którym do tej pory nie mialam praktycznego doswiadczenia, znalam jedynie z doksztalcania zawodowego. My prawie co roku mamy doksztalcanie w temacie transfuzji, jedno i to samo do znudzenia- ale mimo wszystko, krew transfunduje tylko i wylacznie lekarz... -a wiec tym razem na scene wszedl PPSB, to sa faktory krzepliwosci, dokladnie 4 sztuki, produnkt ludzki sproszkowany, czyli tez wiele kodów do udokumentowania inaklejek do wklejenia. Okazalo sie, ze starszy pan mial krwiaka podtwardówkowego od dwóch dni, bo tyle trwalo, zanim zdecydowal sie isc do szpitala po upadku na glowe. Do tego bral regularnie markumar rozcienczajacy krew, bo w swoim bardzo podeszlym wieku mial tez kompletna arytmie serca z migotaniem przedsionków. Tak wiec mialam okazje zobaczyc 7 buteleczek PPSB w akcji, normalnie te faktory podawane sa na oddziale intensywnej terapii badz podczas operacji, czyli tam, gdzie mnie nie ma. Jako, ze trzeba bylo szybko dzialac, dostal je z buta na oddziale, po czym przetransportowano go do specjalistycznej kliniki w celu operacji.
Na sobote zameldowalam sie na kurs pod tytulem: starzenie sie w pracy zawodowej, niestety odwolano z powodu malej liczby zgloszen, chyba cena odstraszala, 56 plus 10 euro dodatkowo za materialy. Hm.
Za to w lipcu, ide na pierwszy rzut z doksztalcania zawodowego, czyli tez nieplatnego, pod tytulem: trening deeskalacyjny. Zrobili go z mojego powodu, po tym, jak mnie rok temu ta zwawa 90- latka z niebozebna demencja laska przezegnala, ze az na zwolnienie lekarskie z porzadnymi siniakami poszlam.
U nas takze duzo wiosennych kfiatków ;) @Pantera, ale dzisiaj rano ten widok wpadl mi w oko, stary cmentarz, juz wlasciwie park, w poblizu osrodka dziennej pielegnacji, gdzie chodzi moja mama, a ja dzisiaj poszlam uregulowac dokumentacje i rózne papiery na temat.
piątek, 13 kwietnia 2018
Przetaczamy ;)
Zawsze twierdze, ze dyzur bez dwóch worków krwi do transfuzji, i nadzorowania tego procesu, byl nic nie wart ;)
Wczoraj znowu stosunkowo mloda pacjentka, z anemia, spowodowana prawdopodobnie krwawieniem w przewodzie pokarmowym, dostala dwie konserwy erytrocytów. Okolo dziewiatej wieczorem krew przyjechala taksówka z banku krwi na oddzial intensywnej terapii, poszlam po nia, przy okazji mialam odebrac dwa inne worki dla pacjenta Koriny, i- dla niej dostalam, dla mojej pacjentki krwi mi nie wydano, poniewaz zabraklo jednego dokumentu, bank krwi, czyli ten, kto krew wysyla w podróz, zapomnial dolaczyc tego dokumentu, gdzie podpisuje sie juz w szpitalu ten, kto mi te krew wydaje, i ja, która te krew odbiera.
Tak wiec krew pozostala w chlodziarce, az do czasu, gdy nadejdzie ten dokument.
Trwalo to jakas godzine, i krew trafila na oddzial.
Wykonany przez lekarza i przy lózku Bedside- Test, który sluzy jedynie informacji, ze wszystko gra. Wyraznie widac, ze krew pacjentki reaguje na antygeny A.
Informacja lekarza, ze pacjentka ma podwyzszona temperature, która podczas transfuzji dochodzila do 38,2° C.
W ciagu pól nocy zapelnilam te kartke informacjami ;)
Wczoraj mama byla pierwszy raz w dziennej opiece, 3 godziny plus odebranie i przywiezienie. Siedzieli tam, opowiadali sobie o pierdolach (wszyscy prawie sie znaja, bo to mala miejscowosc), pili kawe, grali, cos tam spiewali. Mama spotkala kilka znajomych, glównie z personelu opiekujacego sie, i mówi, ze calkiem fajne bylo. Opowiedziala nam to kilka razy. Tak wiec udalo sie, a tato tez odsapnal, chociaz nie za bardzo wiedzial, co ma zrobic z tym wolnym czasem. Mysle, ze tez przywyknie ;)
Wczoraj znowu stosunkowo mloda pacjentka, z anemia, spowodowana prawdopodobnie krwawieniem w przewodzie pokarmowym, dostala dwie konserwy erytrocytów. Okolo dziewiatej wieczorem krew przyjechala taksówka z banku krwi na oddzial intensywnej terapii, poszlam po nia, przy okazji mialam odebrac dwa inne worki dla pacjenta Koriny, i- dla niej dostalam, dla mojej pacjentki krwi mi nie wydano, poniewaz zabraklo jednego dokumentu, bank krwi, czyli ten, kto krew wysyla w podróz, zapomnial dolaczyc tego dokumentu, gdzie podpisuje sie juz w szpitalu ten, kto mi te krew wydaje, i ja, która te krew odbiera.
Tak wiec krew pozostala w chlodziarce, az do czasu, gdy nadejdzie ten dokument.
Trwalo to jakas godzine, i krew trafila na oddzial.
Moja funkcja jak zwykle nadzorowanie procesu poprzez mierzenie cisnienia, tetna, temoperatury i tak dalej, jak w poprzednim poscie.
Wykonany przez lekarza i przy lózku Bedside- Test, który sluzy jedynie informacji, ze wszystko gra. Wyraznie widac, ze krew pacjentki reaguje na antygeny A.
Informacja lekarza, ze pacjentka ma podwyzszona temperature, która podczas transfuzji dochodzila do 38,2° C.
W ciagu pól nocy zapelnilam te kartke informacjami ;)
Wczoraj mama byla pierwszy raz w dziennej opiece, 3 godziny plus odebranie i przywiezienie. Siedzieli tam, opowiadali sobie o pierdolach (wszyscy prawie sie znaja, bo to mala miejscowosc), pili kawe, grali, cos tam spiewali. Mama spotkala kilka znajomych, glównie z personelu opiekujacego sie, i mówi, ze calkiem fajne bylo. Opowiedziala nam to kilka razy. Tak wiec udalo sie, a tato tez odsapnal, chociaz nie za bardzo wiedzial, co ma zrobic z tym wolnym czasem. Mysle, ze tez przywyknie ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)