piątek, 29 maja 2020

Pochwale sie

moja maszyneria do szycia :)

Mam w domu stara maszyne firmy Singer, z niewieloma czynnosciami, i naokolo fiksujacym zygzakiem. Ostatnio wlasnie tez, jak stwierdzilam miesiac temu przy szyciu maseczek. No nic, dam wyregulowac, niedrogie to jest, wiem, bo juz nie raz oddawalam do serwisu, i po naprawie ma w planie sprzedac ten sprzet. Maszyny schodza calkiem niezle.

Postanowilam kupic sobie cos nowszego i wystrzalowego. Jako, ze niem mam czasu, checi ani sily do poszukiwan i porównywan, po prostu orientowalam sie na Sol, która coraz czesciej szyje sobie a to bluzeczke, a to wlasnie maseczki, i do spodni sie przymierza. Chyba 4 tygodnie temu przyjechala na weekend z maszyna, wypróbowalam, i postanowilam posiasc taka sama.


Ma niezliczona liczbe sciegów, takze takie do elastycznych tkanin, i pseudo- overlock.



(strone 2 zapomnialam... a tam sa sciegi elastyczne)






Kilka stopek, w zaleznosci od wybranego sciegu, pokazuje, jaka stopke sobie zyczy.


Umie tez haftowac.




Ma trzy rodzaje tych haftów, a ja lubie bawic sie opisywaniem uszytych rzeczy ;)

 Jak swieci sie na zielono, to znaczy, ze wszystkie parametry, stopka i nici ok, i mozna szyc. Sa dwie szybkosci szycia- ja szyje normalnie, znaczy nie w powolnym tempie. Jest tez szycie z powrotem, znaczy stabilizowania poczatku i konca, maszyna ma tez nozyczki w sensie obcinania nitek, co bardzo mi sie spodobalo, poprzednia nie ma, wtedy to po prostu wyciagalo sie z nitka i obcinalo tradycyjnie nozyczkami. Pomoc do nawlekania nici do igly tez ponoc ma, ale ja nawlekam tradycyjnie, znaczy sciagam okulary i nie mam problemu ;)

Dzisiaj obcielam rekawy we flanelowej koszuli taty, bede miala ja do ogrodu, przeszylam tez jeden pekniety scieg w spodniach, i skrócilam ramiaczka w elastycznym staniku. Tak wiec maszyne mam co i raz w ruchu. Za profesjonalne szycie jeszcze nie biore sie, znaczy czesci garderoby, bo tego musze jeszcze nauczyc sie, w sensie dokladnego obejrzenia i przemyslenia, a póki co, zajme sie firankami- jedna musze skrócic do metra 40, druga musze najpierw kupic i uszyc, to bedzie zazdrostka do piwnicznego okna za pralka, bo jak swieci slonce, strasznie widac na nim kazdy pylek.

Tak wiec, to jest to moje cudenko. Warto tez wspomniec, ze produkt jest regionalny, firma oddalona jest ode mnie niecale 50 kilometrów, wiec jakby co, mozna samemu pojechac w razie problemu. Maszyna ma 10 lat gwarancji.

Rano przyszla paczka z amazona, mówie pannie Miroslawie, to dla ciebie, zamówilam ci cos fajnego, powinno pasowac...  Mirka cieszy sie ogonem, po rozpakowaniu i przymierzeniu taka mina:


Wdziecznosc wyglada inaczej :D

Na Mirke trudno jest dopasowac puszorek, znaczy uprzaz/ szelki, bo ona jest niewymiarowa, szeroka klata przy krótkiej dlugosci psa, M jest zwykle za male, L za duze, ale tutaj wydalo mi sie, ze bedzie w porzadku, taka mniejsza eLka, i faktycznie pasuje. Po poludniu wypróbujemy funkcjonalnosc na spacerze.



środa, 27 maja 2020

Dostalam przyznane

Wczoraj przyszedl wazny list z kasy chorych- dostalam przyznany procesor Sonnet 2, znaczy, ze przejmuja koszty. Cena powala.


Jak za male auto. I ja to nosze na uchu zawieszone. Moja najdrozsza czesc ubrania badz bizuterii ;)
Teraz musze nawiazac kontakt z firma Med- El, wzgledem kolorów procesora, potem oni wysla caly kufer z dodatkami do kliniki w Getyndze, gdzie mi wklepia ustawienia- te z zimy, przy próbnym noszeniu, byly bardzo dobre- i juz bede mogla to wszystko tam odebrac, i uzywac.

Wystawka bardzo duza, odbyla sie, zanczy zabrali mi sprzed domu wszystkie wystawione rupiecie, zostawili jedynie stary pogrzebacz, bo to raczej do zlomu sie kwalifikuje, tak mysle. Czyli mta sprawa odbebniona, i garaz prawie pusty, zostalo sie jeszcze drewno w formie list i listewek, boazerii, i takie tam. Te bede musiala wywiezc na smietnisko od rzeczy buidowlanych, 15 km stad.

Udana reanimacja pana Helmuta nadal mnie gnebi, gdyz zrobilam mu dokladnie to, czego absolutnie nie chcialam dla mojego taty. I nic nie zrobie. On caly czas zyl, do poniedzialku rana, bo sprawdzalam w komputerze zawsze na poczatku i koncu mojego dyzuru. Tylko co to za zycie?
Latwo powiedziec, zostaw, daj mu umrzec, niby wcale cie tam nie bylo. Wytlumacz to policji kryminalnej, która bylaby zawolana do sprawy, bo pacjent zmarl po operacji, czyli narkozie. Kiedys badane byly jedynie przypadki smierci po wypadkach, upadkach, teraz dolaczono wlasnie po operacjach, narkozie, i po badaniach ze srodkami kontrastowymi i endoskopie. Bo móglby to byc blad w sztuce lekarskiej. Naprawde trudno jest umrzec tak, zeby nie zajmowac tym faktem prokuratury. Ja mialam prokurature u mamy i u taty.


Umilam sobie zycie, jak tylko sie da, nawet, jesli chodzi tylko o obiadokolacje wczoraj.

Ide zaraz w miasto, zaplacic rachunek za polozenie plyty na grobie urnowym taty- praktycznie jest to pozwolenie na budowe z gminy- 80 euro- i wyslac paczke z maseczkami wlasnego szycia, dwoma stanikami i slodyczami dla ciotki i kuzynki. 

sobota, 23 maja 2020

Z korona to bedzie tak,

ze co i raz bede "musiala" tam pracowac. Bo nie mamy wystarczajaco personelu, zeby uwzgledniac wszelkie animozje. Ze jest to w moim przypadku teoretycznie niemadry pomysl, to jasne, ale w sumie chodzi jedynie o to, ze problemy mam jedynie przy nowo przyjmowanych pacjentach i komunikacji z innymi zamaskowanymi kolegami. Reszta gra. Praca sama w sobie, tez, chociaz czasami nie ma rózowo, gdyz, jak juz wspomnialam, na korone trafiaja np obligatoryjnie wszyscy, którzy przychodza z domów opieki, czyli starzy, obloznie chorzy, wymagajacy wiele pielegnacji. Ale z kolei liczba 9 jest fascynujaca- bo maksymalnie 9 pacjentów pasuje na korone. Tak wiec. Notabene, Kiki ze swoim stwardnieniem rozsianym tez jest zaplanowana na 7 dyzurów na korone, co juz jest nieco przesada....

Caly czas czekamy, az nowi bosniaccy koledzy i kolerzanki, byc moze wkrótce do nas dotra.

Aktualnie jestem "u siebie" z caly czas zredukowana kliczba pacjentów, ale powoli ruszyla ortopedia, znaczy zakladaja juz nowe biodra i kolana, bo byla kilkutygodniowa przerwa. Operowali jedynie zlamania. Dyzury sa spokojne, przez dwie noce mialam nawert uczennice, bardzo sprytna i madra, szkoda, ze wkrótce nas opuszcza i idzie dalej.

Dwie noce temu o 3, musialam zaczac reanimowac urologicznego pacjenta, bo takie sa procedury... na moje oko byl on juz bardzo niezywy, ale cóz. Zaalarmowany team renimacyjny (3 lekarzy, w tym anestezjolog) i dwie pielegniarki za chwile byli, i przejeli bardziej fachowe pompowanie. Po 30 minutach ranimacje przerwano, i praktycznie przy stwierdzaniu zgonu anestezjolog wymacal w pachwinie pacjenta slaby puls, który ukazal sie na monitorze w liczbie 28, czyli za malo do zycia, ale smiercia tego tez nie mozna nazwac. Tak wiec intubacja i pacjent na oddzial intensywnej terapii. Przyslugi zadnej temu panu nie zrobilismy, bo rocznik 38, rak prostaty z przerzutami do kosci, niewydolnosc krazeniowo- oddechowa, niesprawne nerki, ale takie sa procedury... ja caly czas mam na pamieci, jak jakis czas temu, komisarz z policji kryminalnej mnie sie pytal, dlaczego przygladalam sie smierci prawie 99- latka i nie reanimowalam go. Normalnie szalenstwo. W kazdym razie, wczoraj w nocy pacjent jeszcze "zyl", a kolega stamtad, który przyszedl po jakies lekarstwa, stwierdzil, ze miedzy nami, wychodzi sie z pokoju i wraca za 15 minut, no ale wez tak i zrób, jasne, nie idzie, do tego on nie lezal sam.

Poza tym, od poniedzialku mam wolne i szykuje sie do wystawki rupieci przed dom na srode, a mam tego towaru!
Zameldowalam tez moje auto na przeglad, bo wola w displayu, niech mi go od razu przejrza na TÜV we wrzesniu- to jest ten obowiazkowy przeglad techniczny z plakietka, bez której nie wolno wyjechac autem na droge- i zamówilam sobie zrobienie haka, abym pociagnela przyczepke. Tato mial haka, ale jego auto juz w Berlinie jezdzi..

Kilka dni temu znalazlam kamien-



- to jest pewna grupa na facebooku, juz go tam zameldowalam, gdzie go znalazlam, i teraz musze go w innym miejscu polozyc, i byc moze znowu go spotkam w necie. Fajna zabawa.



piątek, 15 maja 2020

A wiecie, dlaczego

chrabaszczy jak na lekarstwo, a gdzie niegdzie wcale sie nie spotka?


Bo moja Mirka wszystkie je zjada!

Taki fajny egrzemplarz trafil jej sie dzisiaj o siódmej rano, przy polnej drodze. I o ile z poczatku Mirka jadla wszystkie napotkane chrabaszcze, znaczy takze i martwe, teraz stala sie smakoszem i je tylko te zywe, ruszajace sie, jak ostrygi ;)

No nic, ide czekac na Arno i Sol, znaczy odgrzewajac zupe, robiac salatke i smazac rybe.

Zimno jak nie wiem co, ale od niedzieli idzie ponoc fala upalów. Zobaczymy. Na te okazje wyczyscilam kilka okien, gdyz juz nie moglam sie patrzec na wszystek ten zólty pyl. 

czwartek, 14 maja 2020

2020- 10

W miedzyczasie wydziergalam kocyk dla Miroslawy.






Prawda, ze sie w nim prezentuje? I ze do twarzy jej w nim? ;)
Nawet nie wiem, jakie ma wymiary ta derka, ale najbardziej podoba mi sie w niej ten bity brzeg.

Jak bede kiedys miala wnuki, bede dziergac dla nich takie kocyki, póki co, dziergam dla Mirki.





Wczoraj rano odbebnilam mój botoksowy termin w Getyndze, i jeszcze dzisiaj wieczorem wklucia mnie bola, szczególnie za lewym uchem. Tym razem, bylo to po 15 zastrzyków na kazda strone.
Klinika strzezona, przy wejsciach jest mierzona temperatura, i wypisywane cos w rodzaju obiegówki. Pytaja o kontakty, objawy, i czy pracuje sie badz bywalo w ostatnich czasach w osrodkach pielegnacyjnych. O szpitale nie pytaja, a ja nie chwalilam sie, na wszelki wypadek. Po samym szpitalu mozna dosyc swobodnie poruszac sie, oprócz oczywiscie wejscia na oddzialy, bo odwiedzin u pacjentów nie ma. Biblioteka tez zamknieta, ale otwarty jest kiosk i dzialaja automaty z napojami i przekaskami. Z toalet usunieto srodki dezynfekujace, jest jedynie plynne mydlo.

Zimni Ogrodnicy u nas zaszaleli, zimno jak nie wiem co, dzisiaj na wszelki wypadek nakrylam kilka sadzonek w glebie wiadrami na noc. Ogórki mam jeszcze w doniczce.


Dzisiaj rano pojechalam do sklepu po lezak "kuracjuszowy", taka typowa lezanka przy basenie, bardzo fajnie sie na niej lezy, rozlozylam w ogrodzie, ale nie polezysz, za zimno. Na weekend ma byc cieplej. Jedynie trawa nadal dobrze rosnie, ze kosze co tydzien. Te powierzchnie, to moge i dwa razy w tygodniu kosic ;)

Jutro Zimna Zofia, przedtem bylam na cmentarzu, posadzilam mamie na grobie jakis taki ladny, ale nieznany mi kwiat, bo to jutro jej imieniny.

Poza tym, opindalam sie troche w tym tygodniu, i co drugi dzien robie sobie szparagowy obiad.



poniedziałek, 11 maja 2020

Corona i takie tam

Bylam 3 dyzury na koronie.
Nie powiem, calkiem fajna praca. Pomijajac fakt, ze na tym zamknietym zakaznym oddziale, jest sie chyba najlepiej chronionym przed wirusem. O ile wszystko robi sie wedlug standartów, naturalnie.
Pacjentów mialam od 3 do 6, wirusa nie mial zaden z nich, kazdy mial test, i wszystkie wychodzily negatywne, do tej pory.
W naszym szpitalu aktualnie lezy jeden pacjent z korona, na oddziale intensywnej terapii, ale nie pod respiratorem, bo nie potrzebuje, ma po prostu zapalenie pluc i pozytywny wynik.
Dwa tygodnie temu bylo tych pacjentów dwóch, jeden lezal normalnie na oddziale korony, i wyleczywszy sie, poszedl do domu.
Na oddzial korony trafiaja wszyscy pacjenci z infekcja dróg oddechowych, takze z dusznosciami jakiejkolwiek przyczyny (np przy niewydolnosci serca), z goraczka powyzej 38,5 °C, i wszyscy z róznych osrodków, czyli domów starców, czy klinik rehabilitacyjnych.
Maja robiony wymaz, którego wynik mozna juz miec w kilka godzin, ale ten szybki test robi sie rzadko, najczesciej trwa to 24- 36 godzin. Przy negatywnym wyniku pacjenci sa przekazywani na normalne oddzialy, wedle swojej choroby.
Tajk wiec, szpagatu tam nie musialam robic, bo nawet i 6 ludzia, a makdsymalnie miesci sie tam 9, to zadna robota przeciez. Pobyla bym tam chetnie i wiecej, i dluzej, ale.
Ale. Niestety nie jest to miejsce pracy dla mnie.
Chodzi o to, ze przy tym calym zamaskowaniu sie, nie tyle moim, co innych, znaczy lekarzy, pielegniarskich kolezanek, ja mam powazne problemy ze zrozumieniem slowa mówionego, w sali przyjec. Bo to i maska, i wizjer, i cala aparatura pipczaca, szumiaca, no po prostu zalamka. Nie moja ulubiona akustyka i juz!
Jak mam do czynienia tylko z pacjentami, czyli ja zamaskowana i z wizjerem, a pacjenci przeciez nie, to nie ma problemu. Mozemy sobie fajne w symbiozie zyc. Okej, nie do konca, bo to cale osprzetowanie na glowie daje mi popalic, w sensie, ze gumki od masek czasami sciagaja mi procesor czy aparat sluchowy z ucha, wizjer tez potrafi sciagnac, pod spodem czepek tez swoje na poprzek robi, i nieco mnie to strtesuje, bo stresuje mnie zawsze, jak obawiam sie zerwania z ucha procesora.
Nie pozostalo mi nic innego, jak poinformowac o tych faktach mojego szefa, ze moge byc potencjalnym zagrozeniem dla pacjenta, przez sam fakt niedoslyszenia, odwrotnego zrozumienia czy mniemania, ze zrozumialam uslyszane.
Kurcze no, a taka fajna praca to bylaby, taka kompletnie bezstresowa... zobaczymy, czy tam jeszcze trafie. Bo innym faktem jest tez, ze nie kazdy tam chce czy moze pracowac, z róznych powodów zdrowotnych. U mnie z kolei ta cala otoczka techniczna szwankuje, jak zaczyna sie dziac.





środa, 6 maja 2020

2020- 6, 7, 8, 9 :D

Dawno juz nie wklejalam moich udziergów, a dziergalam antystresowo, i nawet mi to wychodzilo. Konkretnie 4 pary skarpet.



 Te wziela sobie Sol. Welna to Regia, z zóltym odcinkiem, zeby dla poczatkujacych ;) bylo latwo zrobic dwie identyczne skarpetki. Kupilam kiedys z ciekawosci, moze ze 3 lata temu. W miedzyczasie Regia ma ciekawsze i bardziej kolorowe welny na takie dwie identyczne skarpetki.



Te byly dla Marity na urodziny. Dostala je tydzien po tym fakcie, gdyz w miedzyczasie mój tato byl w szpitalu...



Premiera skarpet dla Emilki. Te wyszly mi troche za waskie, nie znalam jeszcze jej stopy, tylko rozmiar. Mówi, ze jednak sie przydadza. Tez ok dla mnie ;) Welna z Buttinette.


A ta para pasuje Emilce jak ulal. Welna: Butti. Przypadkiem wyszly mi obie takie same, obcielam moze z metr welny na poczatku drugiej. Bardzo fajnie to wyglada, jak takie dzikie wzorki sie zgadzaja.




poniedziałek, 4 maja 2020

Pozdrawiam majowo

Mam jeszcze dwa dni wolnego, bo do pracy dopiero w srode, tak wiec dzisiaj troche sie polenilam, bo pogoda do tego zapraszala, znaczy przed lenieniem sie oczywiscie deszczowy spacerek z Miroslawa, a potem w fotel i patrzec w telewizor, w tablet, odbierac telefony (Gül zadzwonila, umilajac mi niespodziewanie dzien).

Nie umiem sie dodzwonic do drugiej sasiadki, która rury sciekowe takze ma przez mój ogród. Napisze jej list i niech sie dzieje wola nieba. Ona mieszka jakies 100 km ode mnie, od 20 lat tutaj nie byla, a mieszkania jedynie wynajmuje. Jakby to nie dzialalo.

Arno i Sol przyjechali na 1 maja, i odjechali wczoraj wieczorem, po mityngach po poludniu, bo nadal maja home office, ale powoli ma to wracac do normy, czyli biura i laboratorium.

Sol przyjechala ze swoja maszyna do szycia, cud miód i malina. Podeszlam jak do jeza, ale potem spodobala mi sie. Nazywa sie W6 N 8000. Normalnie cuda i cudenka. Szylysmy wiec na zmiane maski. Sol tradycyjne, ja obejrzalam na youtube film po wlosku i jak uszyc taki napystnik wedlug wykroju po talerzu na pizze o srednicy 28 cm ;)


Jakis talent to ja do tego szycia mam ;)
Sol sobie i bluzeczke uszyc umie.
Przez weekend naszyla masek.


A to mój urobek:


Maszyna umie tez haftowac, wiec sobie to i owo wyhaftowalam na maseczkach.


To byl bardzo fajny weekend, i owocny. A teraz ja nosze sie z zamiarem zakupu takiej maszyny...

Pomimo korony, sprzedaz ogrodu postepuje, jutro powinny byc paiery od notariusza, potem tylko termin do podpisu, i byc moze w tym tygodniu jeszcze przestawia plot, bo chlopaki z firma plotowa juz nawiazali kontakt. A potem geodeta wymierzy wszystko, zebysmy wiedzieli, ile wlasciwie oni kupili a ja sprzedalam, i po wszystkim. Od mojej strony faktycznie przyjda garaze, czyli bede zaslonieta od nich i ulicy przez sciane, co mi bardzo pasuje, nie bede musiala sadzic krzaczorów. Dzisiaj jedynie przed´sadzilam mala aronie w nadziei, ze nic jej nie uszkodzilam.

Weselnie szanse stoja niezle, ze male zamkniete towarzysto bedzie dozwolone, czyli jakies wesele najprawdopodobneij sie odbedzie, co oczywiscie bardzo ucieszylo moich narzeczonych. Bo tak tylko slub bez niczego, nie bardzo im podpasowal.